sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 1



    Chłodne światło pochmurnego styczniowego poranka wlewało się przez wielkie okna do wnętrza salonu w cichej willi, położonej w podmadryckim Mostoles, kładąc miękkie, jasne plamy na parkiecie i wydobywając z mroku stolik do kawy wraz ze stojącym na nim wazonikiem z suchą kompozycją kwiatową, w sposób, który ucieszyłby serce każdego malarza oraz fotografika.
    Ikera jednak ten widok nie cieszył. Na stoliku kawowym powinny znajdować się już akta dzisiejszej dostawy, a tymczasem nie było nic. Góra, jak zwykle, miała opóźnienia.
Bramkarz przeżegnał się pobożnie, po czym ujął się pod boki i przemówił w stronę sufitu.
    - Gdzie papiery? - zapytał dobitnie.
Sufit nie odpowiedział.
    - Jak mam pracować bez podstawowych informacji? - Santo uniósł brew. - Akta proszę, ale już!
Strop nadal milczał, nieczuły.
    - Kolejny raz macie opóźnienia w Wydziale Informacji! - huknął bramkarz. - Akta, albo sobie porozmawiam z waszym szefem!
    - Przecież wszystko słyszę - leniwy baryton archanioła Gabriela, kierownika Wydziału Informacji rozlegał się zarazem zewsząd i znikąd. - Dajcie mu te akta, bo się nie zamknie.
    Pod sufitem zmaterializowała się pękata tekturowa teczka w kolorze białym. Iker złapał ją, zanim zdążyła wylądować w samym środku suchej kompozycji na stoliku.
    Właśnie skończył zapoznawać się z jej zawartością (teczki, rzecz jasna, nie kompozycji), kiedy nastąpiła dostawa.
    Trzy osoby zmaterializowały się znienacka pod sufitem, tam gdzie poprzednio teczka, po czym runęły w dół. Dwie wylądowały na stoliku, miażdżąc i mebel, i wazon, i suche zielska, trzecia zaś spadła Ikerowi prosto na kolana, wyłącznie cudem nie łamiąc mu przy tym kości.
    - Czy was pogięło? - zaryczał, niczym ranny łoś, przygnieciony urodziwą blondynką Casillas. - Ludzi dostarczacie, a nie kartofle!
    - Sorry! - zabrzmiało nie wiadomo skąd. - Przyszedł jakiś nowy, za życia był kierowcą autobusu miejskiego w Polsce. Trochę jest na bakier z wyczuciem.
    - Trochę?! - blondynka prychnęła jak kocica, zrywając się z kolan Ikera. - Buldożer ma więcej wyczucia niż ten półgłówek!
    To musiała być Vittoria, ocenił. Czym oni robili te zdjęcia do akt, tosterem? Trudno się było czasami domyślić płci figurującej na nich osoby, o szczegółach wyglądu już nie mówiąc.
    - Jestem Santo...- przedstawił się.
Jasna brew Vittori podjechała do góry.
    - Poważnie? A ja jestem santa viuda de blanco* - odpowiedziała mu po hiszpańsku z włoskim akcentem.
    Veronika i Vivian zachichotały rozumiejąc każde słowo. Ich śmierć miała jeden plus, ten stary pierdziel Piotr przekupił ducha świętego, dzięki czemu świetnie orientowały się w językach obcych.
    Iker zauważył, że kobiety śmieją się z niego. Wkurzył się, ale nie dał poznać po sobie, że w środku się gotuje. Czasami rola łącznika przekraczała jego kompetencje a wtedy miał ochotę pierdyknąć tym wszystkim i wyjechać tam, gdzie nie rozdzwoni się telefon z centrali.
    - A panie śmieszki to?
    - Jesteśmy ViViVi?- zaśmiała się Veronika, wyplątując z włosów resztki suchej dekoracji.
    - Chyba www...- mruknął pod nosem.
    - Vittoria, Veronika i Vivian a ty zdaje się jesteś Iker Casillas Fernandez najlepszy bramkarz świata. Nie rozdziawiaj tak ust, jesteśmy kobietami nie ufoludkami. W naszych krajach są stadiony, murawa i piłka nożna - wyszczerzyła się Vittoria.
    - Ja nie... znaczy dobra - Iker domknął usta. - Znaczy grzeczności mamy z głowy, możemy przejść do rzeczy.
Otworzył teczkę.
    - Od dzisiaj będziecie Aniołami Stróżami trzech zawodników Realu Madryt - oznajmił.
    - Znaczy przepraszam, mamy tak wparować do klubu i powiedzieć, że jesteśmy aniołami? - zapytała drwiąco Veronika.
    - Oczywiście, że nie - odparł Iker. - Oficjalnie jesteście terapeutkami indywidualnymi i zajmujecie się leczeniem problemów psychologicznych swoich podopiecznych.
    - A ci podopieczni to kto? - zapytała nieśmiało Vivian.
    - Zajrzyjcie do szafy w przedpokoju - polecił Iker.
    - Bo co, kolegów tam trzymasz? - Vittoria postukała się palcem w czoło.
    - Nie, tam powinny być wasze aktówki - jęknął Casillas. Czuł, że lada moment awansuje na świętego męczennika.
    Istotnie, były tam, porządnie wykonane, skórzane aktówki, pełne papierów.
    - Góra ma niezły gust - oceniła Vittoria okiem znawczyni.
    - Całkiem ładne, faktycznie - zgodziła się Veronika. - I lekkie. Przydałaby mi się taka do instytutu.
    - Słuchajcie mnie teraz! - zażądał Iker. - Vittoria Berutti,  ty masz znane nazwisko, więc będziesz tu pracować jako Victoria Berutto.
    - Wstrząsająca zmiana - mruknęła kąśliwie Vittoria.
    -...reszta zostaje przy swoich nazwiskach. Teraz, podopieczni, Vittoria, ty masz Ronaldo, Veronika Ramosa, a Vivian Benzemę. W swoich teczkach znajdziecie pełen zestaw informacji na temat waszych podopiecznych, o jedenastej przyślą po was samochód z klubu. Czy wszystko jasne?
    - Jasne i przejrzyste jak woda w górskim potoku. - odpowiedziała ubawiona Veronika. - Tylko jedno małe pytanko? Ile czasu mamy niańczyć tych twoich koleżków?
    - Aż góra was odwoła. - odpowiedział Santo. - Będę was na bieżąco informować.
Vivian rozejrzała się z ciekawością po pastelowych ścianach salonu, miękkich skórzanych meblach i przestronnej kuchni znajdującej się w sąsiednim pomieszczeniu.
    - Gdzie będziemy mieszkać?- zapytała nieśmiało.
Iker spojrzał na nią łagodnie. Z akt wynikało, ze za życia Vivian Anderson żyła spokojnie w domku pod Sydney, nieopodal lecznicy w której pracowała. Kochała przyrodę i zwierzęta, oddając im się całkowicie.
Raczej socjopatka, ale bez skłonności psychopatycznych jak piękna Vittoria. Ta będzie jego utrapieniem, podobnie z rudą walkirią z Moskwy. Obie pyskate przy czym Włoszka wykazywała znany my już, południowy temperament, Rosjanka zaś była nieprzeciętnie inteligentna i dociekliwa.
Podobne a jednak zupełnie różne.
    - Będziecie mieszkać w tej willi. - odpowiedział
    - W takim dużym domu we trzy?- zszokowała się Viv. - A skąd weźmiemy pieniądze żeby go opłacić?
    - Poszukamy sponsora. - Vicky spojrzała na Santo z kpiną.
Iker wywrócił oczami z niedowierzaniem.
    - O pieniądze nie musicie się martwić. Tutaj mieszkacie za darmo, rachunkami również nie musicie się martwić. - dodał.
    - Jednym słowem życie jak w Madrycie. - podsumowała Veronika. - Będziemy potrzebować samochodu.
    - W garażu stoi Audi A6 Avant, chyba wystarczy wam jeden wóz?
- W zupełności. - Vittoria chciała, żeby Santo pojechał już do swoich obowiązków a one będą mogły spokojnie obgadać całą sytuację.
    Najgorsze jest to, że będzie musiała radzić sobie bez swoich ubrań i kart kredytowych. Ileż ona zarobi jako zwykła terapeutka? W dodatku będzie niańczyć tego nażelowanego CR7. Ten facet jest gorszy niż modelki w domu mody jej ojca.
    - Kiedy mamy pojawić się w pracy?- Veronika zaprzestała kontemplowania kominka w rogu salonu.
    - Jutro o dziesiątej macie spotkanie z Flo Perezem. Nie muszę wam przypominać, że prezes nie ma pojęcia o sprawach związanych z centralą?
    - Masz nas za idiotki?- zapytała Vicky. - Kto by nam uwierzył w śmierć, wizytę u kolesi w białych giezłach i pocałunki mrocznego transa z trwałą ondulacją?
    - Ja do tej pory nie mogę w to uwierzyć. - Viv zebrało się na płacz. Veronice zrobiło się przykro delikatnej pani weterynarz. Dziewczyna zupełnie nie radziła sobie z nową sytuacją martwiąc się o swojego kota.
    Będzie trzeba jakoś tego sierściucha przetransportować do Hiszpanii. Jeszcze nie wie jak to zrobią, ale Vicky na pewno będzie miała jakiś pomysł.
    - Skoro nie macie już więcej pytań to jutro oczekuję was w pracy. - powiedziawszy to, ewakuował się z domu tak szybko jakby po plecach dreptał mu sam książę ciemności.

Mroczne sale- siedziba księcia ciemności

    Wspomniany wcześniej jego wysokość książę ciemności Lucyfer leżał właśnie na łożu, zasłanym satynową pościelą w kolorze krwistej czerwieni. Na ścianach obitych szkarłatną materią zamocowano kobaltowe kandelabry w które wetknięto czarne świece o zapachu przypominającym księciu seks.
    Mroczny i sodo-masochistyczny z pejczykiem, lateksowym wdziankiem, najlepiej z czarnoskórą niewolnicą.
    Lubił pobawić się w Christiana Greya, od czasu przeczytania tego zacnego dzieła, eksperymentował w sypialni na wszystkie sposoby. Właśnie relaksował się po wspaniałym ruchanku paląc papierosa.
    Jego ziemska słabość to dobry seks, kieliszek brandy i papieros po.
Relaks jego wysokości zakłóciło wtargnięcie do sypialni, jednego ze sług dzierżącego w dłoni iphone'a.
    - Jaśnie wielmożny książę telefon do księcia!- podał nagiemu Lucyferowi aparat, oddalając się tyłem, niemalże bijąc czołem o marmurową podłogę.
    - Spierdalaj!- wyrwało się szatanowi. - Czego?!- ryknął do słuchawki w której usłyszał jakieś trzaski i dźwięk muzyki podkręconej na fulla.
    - Ah, ha, ha, ha, stayin' alive, stayin' alive. Ah, ha, ha, ha, stayin' alive. - zatrzeszczało w słuchawce wzbudzając w Lucyferze falę wściekłości.
    - Gieronimo ty pusty tępolu gdzie znowu się włóczysz?!- ryknął zniecierpliwiony.
    - Szefie?! Haaaaalo? Szefie kochany mamy newsa!
    - Streszczaj się! Przerwałeś mi leżenie!
    - Co przerwałem? Walenie? Najmocniej szefa przepraszam!
    - Przestań kłapać mordą i mów co to za news?!- Lucyfer coraz bardziej się denerwował. Wieczność z debilami pokroju Gieronima.
    Wyciągnął go z pola bitwy, leżał pociachany jak szynka na święta a on go wywiódł z pyłu i niedoli i zabrał ze sobą do Królestwa Ciemności! Dał mu wszystko! Przymykał oczy na dymanie jego niewolnic a ten bydlak nie potrafił śledzić wysłannika niebiańskiej centrali.
    - Szefie najdroższy! Pojawiły się trzy dupeczki z nieba! Santo miał dzisiaj z nimi spotkanie! Mam się nimi zaopiekować?- chrumknął w słuchawkę jak napalony wieprzek.
    Lucek miał ochotę walnąć głową o ścianę a później ukryć twarz w dłoniach i załamać się nad swoją niedolą.  Jakaż siła unieszczęśliwiła go tak tępym przydupasem?
    - Założę ci k***a kłódkę na kuśkę! Niech się tylko dowiem, że wykorzystujesz te anielice, to nadzieję cię na widły a potem zrobię ci lobotomię łyżką!- ryknął rozwścieczony. - Masz je pilnować ty i ta twoja piłkarska dupa!
    - Jaka zupa?- zapytał zdezorientowany Gerry.
Chyba za duży dzisiaj wypił.
    - Sraka! Carbonero! Carbonero!- pieklił się książę. - Masz jej powiedzieć, żeby bardziej postarała się przy Santo! Żadnego pokazywania dupy w mediach! Praca praca praca!
    - Dobra szefie przekażę.

Valdebebas - centrum treningowe Realu Madryt


     Następnego dnia trzy anielice na posadzie tymczasowej stawiły się w siedzibie Realu Madryt, ubrane elegancko, acz wygodnie, za poradą Vittorii ("Nie będziemy przecież ganiać za piłkarzami w szpilkach!"). U bram klubu przywitał je Iker, odziany w strój treningowy, po czym powiódł je w czeluści klubu.
    - Pójdziemy na skróty - oznajmił, gdy zatrzasnęły się za nimi drzwi wejściowe. - Ludziom z zewnątrz tędy chodzić nie wolno.
     Prowadził je schodami, potem zaś korytarzem. Minęły jedne zamknięte drzwi, następne zaś były otwarte i dobiegały z nich męskie głosy oraz przeciągłe rżenie, które przy odrobinie dobrej woli można było uznać za śmiech.
    - Zobacz, tak się tańczy! - dziewczyny zajrzały ciekawie do pomieszczenia, które okazało się szatnią i zobaczyły szczupłego bruneta o kędzierzawej czuprynie, który, odziany jedynie w bieliznę, demonstrował kroki samby.
    I bardzo sugestywne ruchy biodrami.
Vivian oblała się pąsem, po chwili zaś oblała się jeszcze bardziej, bo spod prysznica wyszedł mocno, acz harmonijnie zbudowany ciemny blondyn z rudą brodą, którego jedynym strojem był ręcznik na biodrach.
    - O ja cie kręcę, co za ciacho... - mruknęła Vittoria, taksując pożądliwym spojrzeniem muskularną sylwetkę i bujnie owłosioną pierś mężczyzny.
- Niezły, nie powiem - przyznała Veronika.
Żylasty, czarnowłosy facet z nosem jak pogrzebacz próbował naśladować taniec tego z bujnymi lokami, ale wychodziło mu to wszystko sztywno, jakby był z drewna.
    - Nie tak - rżał kędzierzawy. - No zobacz, Angel!
   Pozostali zawodnicy, w różnych stadiach niedoubrania, pokładali się ze śmiechu, wyjątkiem był tylko    Rudobrody, który zachowywał posągowy spokój. Jedyną oznaką jego rozbawienia, był uśmiech jedną stroną ust, który Vittoria z miejsca uznała za nieziemsko seksowny.
    W tym momencie korytarzem nadbiegł Iker, który idąc na czele zdołał się już znacznie oddalić, zanim połapał się, ze jego trzy podopieczne wcale za nim nie idą. Odsunął dziewczyny od drzwi, wsadził głowę do szatni i ryknął gromko.
    - Zamykać drzwi, tępaki, mamy kobiety na pokładzie! Niie muszą na wejściu oglądać waszych wszystkich wdzięków!
    - Ale nie mamy nic przeciwko - wyrwało się Vittorii.
Iker spróbował zgromić ją wzrokiem, ale Włoszka okazała się nad wyraz odporna.
    - Idziemy do prezesa, już! - syknął, starannie zamykając za sobą drzwi szatni.
    - Pim pam, pim pam, Iker harem przywiódł nam! - zagrzmiało radośnie i z ciemności korytarza wyłonił się ekstrawagancko ubrany blondyn w bardzo obcisłych dżinsach. - Iker, stary, skąd wytrzasnąłeś takie towary?
    Casillas wzniósł oczy do nieba, modląc się o cierpliwość.
    - To nie są towary, tylko terapeutki - rzekł z naciskiem. - Trzymaj się od nich z daleka.
    - Nieużyty jesteś, Gato - rzekł z urazą blondyn, oddalając się korytarzem. - Trzy laski masz i się nie podzielisz!
    - Czy to był jakiś, eee, no wiesz, z Góry? Albo z Dołu? - zapytała Vivian.
    - A nie, to był po prostu Guti - wyjasnił Iker. - Były kolega z drużyny. No idziemy, Flo czeka!
   Flo okazał się niedużym, okrągłym facecikiem w okularach. Na widok dziewczyn wstał zza swojego biurka o rozmiarach lotniskowca i uścisnął każdej po kolei rękę.
    - Dobrze, że panie już są - rzekł. - Potrzebujemy pomocy! Panowie, no wstańcie i przywitajcie się!
Dopiero teraz spostrzegły, że w trzech fotelach naprzeciwko biurka siedzi trzech facetów. Pierwszy podniósł się Cristiano Ronaldo, o którego stanie psychicznym najlepiej świadczył fakt, że miał nieułożone włosy.
    - ...bry - mruknął niechętnie.
    - Która z pań jest Victoria Berutto? - zapytał Perez.
    - Ja - odparła Vittoria.
    - Przekazuję Cristiano w pani ręce. Niech pani pamięta, to nasz skarb! Potrzebujemy, aby znowu zaczął strzelać gole!
    Cristiano uniósł podbródek i odął wargi w wyrazie wystudiowanej melancholii.
Następny w kolejce był łysy typ z brodą Amisza.
    - To jest Karim Benzema - oznajmił Florentino.
    - Och, to znaczy, że to ja, znaczy, że pan jest moim przypadkiem - ciągle płonąca rumieńcem Vivian zaplątała się w słowach.
    W małych, brązowych oczkach Benzemy zapłonął przyjacielski uśmiech.
    - A jak ma pani na imię?
    - Vivian.
    - Zobaczy pani, Madryt jest fajny! Pokażę pani takie miejsca, o których się pani nie śniło! - Benzema tryskał entuzjazmem młodego psiaka.
    - Karim... - rzekł Perez z lekkim naciskiem. - No dobrze, Sergio! Hej, Sergio!
Ramos nie odpowiadał, wpatrzony jak zahipnotyzowana kura w niby-perpetuum mobile na biurku Pereza, złożone z czterech kulek, które uderzajac w siebie wprawiały się w kołysanie.
    - Ramos! - ryknęli równocześnie Perez i Ronaldo.
    - Co? - zapytał obrońca. - Bo ja się zapatrzyłem w te kulki, bo ja się zastanawiam, dlaczego one się kołyszą, szefie. Tam jest jakaś bateria?
Rany boskie, pomyślała Veronika. Ten facet jest kompletnym imbecylem.


* święta wdowa w bieli 
Guciu jak widać gustuje w imprezkach u sexy Gerry'ego :P
___________________________________________________________________________

Witajcie! 
W dzisiejszym odcinku przedstawiłyśmy Wam struktury piekielne i rolę, jaką Santo odgrywa w przerwie, kiedy nie wzbudza w nas zachwytu, cudnymi paradami w bramce!
Dziewczyny zapoznały się ze swoimi podopiecznymi z mniejszym lub większym "zachwytem". Czekamy z zapartym tchem na wasze opinie, bo po lekturze tego rozdziały doszłyśmy do wniosku, że nie jesteśmy do końca normalne!
Pozdrawiamy serdecznie! 

                                                                          Fiolka&Martina :)

15 komentarzy:

  1. Nie wiem, co napisać, ponieważ to opowiadanie jest genialne i żadne słowa nie wyrażą mojego zachwytu! Santo na serio ma trudną robotę! Pilnowanie dziewczyn na serio nie będzie trudne. Vittoria i Veronika to na serio kobiety z ostrym temperamentem! Włoszka powinna jakoś dogadać się z Crisem, choć na pewno nie będzie łatwo. Jednak nie wyobrażam sobie, by Rosjanka wytrzymała z Sergio! Już na pierwszym spotkaniu piłkarz nie popisał się swoją inteligentny. No i moja ulubienica, Vivian, której cholernie zazdroszczę bycia aniołem Benza, chyba trafiła najlepiej! Karim wydał się bardzo miły, ale nie wiadomo, czy wkrótce nie pokaże rożków. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Krysia i nie strzela no coś mi to nie pasuje. Karim to typowy lowelas ale Ramos Boże Chroń mnie ale żeby nie wiedzieć o istocie działania kulek Newtona no Błagam Cię Boże... xD
    I jeszcze KOCHANY I ZBOCZONY GUTI ♥
    Co Wy bierzecie, że tak świetnie piszecie?

    OdpowiedzUsuń
  3. No najlepszy to był zachwyt Veroniki Ramosem :P Nic dziwnego. Baterie! Rany boskie... Ale mimo to czuję, że oni zainteresują mnie najbardziej.
    Vittoria to ma temperamencik ;)
    A Vivian dla odmiany jest strasznie urocza.
    Ogólnie rzecz ujmując to fajne te kobitki się im trafiły :)
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ramos, hahahah :D Guti, zboczeniaec xD
    Nie no, to opowiadanie będzie zajebiste :D
    Dziewczyny też w sumie ciekawe :D
    Na pewno nie będzie nudno.
    Macie moje słowo, że będę czytać <3
    Czekam na kolejny, wielki talent <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha...Świetne! Czyta się to znakomicie już widać, że historia nie będzie nudna!! :)
    Jestem ciekawa jak ułoży się praca dziewczyn z piłkarzami^^ Haha...Ramos mnie rozwalił! :D I oczywiście Guti, z nim od razy robi się radośniej :D
    Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnia akcja mnie rozłożyła:) Sergio zacznij używać móżdżku! I w dodatku trafił na Veronicę:D Guti rozwalił system^^ Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
  7. ahahahahhahaha... wspaniały 1 rozdział! Chwilami nie mogłam przestać się uśmiechać z rozbawienia. :)
    A we fragmencie z Xabim to normalnie sama płonęłam na policzkach! :D Świetnie wszystko napisane! Nie mogę się doczekać kolejnego! Pozdrawiam, Bunko :3

    OdpowiedzUsuń
  8. hahhaah! no jak to wtedy przeczytałam, to myślałam, że nie ukryje swojego rozbawienia w czasie trwania wykładu i mnie ludzie, a tym bardziej facet od Fonetyki za jakąś obłąkaną weźmie :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbia to opowiadanie!
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahaha, ale się uśmiałam!!! :):):):) To jest rewelacyjne! Naprawdę super pomysł i napisane z takim humorem! Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mnie zainteresowało to opowiadanie , jest takie oryginalne ^^
    Eh , głupota Królewskich czasami przeraża :D
    Ale ogólnie to bardzo mi się spodobały główne bohaterki , Vittoria i Veronica widać , że mają charakterek : D
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja już kocham to opowiadanie. Uśmiałam się czytając i nadrabiając wszystko. Uwielbiam Ikera, a w tym opowiadaniu jest fenomenalny - tak jak dziewczyny. Wyczuwam ciężką pracę z piłkarzami hehehe Nie powiem, ale aż się uśmiechnęłam szerzej gdy na horyzoncie pojawił się Guti :D - uwielbiam go po tym waszym opowiadaniu o siostrzyczkach :) Nie mogę doczekać się kolejnej części. Opowiadanie jest boskie :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam to opowiadanie :D Ciekawa jestem, jak pójdzie dziewczynom opieka nad piłkarzami ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kolejne świetne opowiadanie! :D
    Iker w roli opiekuna? Brzmi ciekawie :D
    No i podopieczni dziewczyn! Sergio na końcu rozwalił system, naprawdę! :D
    Czekam na dwójeczkę! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak przeczytałam opisy bohaterów, to tak zaczęłam się śmiać, że dopiero kilka minut później przestałam.
    Tak samo przy tym rozdziale.
    No nie powiem, ale dziewczyny nie będą miały łatwego zadania z madrycką Trójcą, haha :P
    Nie mogę się doczekać nowego rozdziału! Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń